20 paź 2013

Złapię je wszystkie! czyli obowiązkowa notka o Pokémon X&Y

Stworzona przez firmę Game Freak, opublikowana przez Nintendo na konsolę Game Boy, w 1996 roku pojawiła się gra Pokémon Red&Blue, pierwsza z serii gier o łapaniu i trenowaniu "kieszonkowych stworków" - i świat oszalał. 17 lat, 13 sequeli, 30 gier pobocznych i setki kart do oficjalnej gry później popularność Pokémonów nie zmniejszyła się ani odrobinę, a wręcz przeciwnie - dwa dni od wydania najnowszej edycji Pokémon (dwie wersje oznaczone literkami X i Y) sprzedaż sięgnęła 4 milionów sztuk. Tym samym osiągnęła tytuł najlepiej sprzedającej się gry na 3DSa (nie żeby tych gier było jakoś dużo, ale zawsze coś!). I teraz pytanie, którzy zadają sobie wszyscy moi znajomi pukając się w głowę - O CO CHODZI?

Nie powiem, postęp jest.

Fenomen popularności samych Poków został już dawno wytłumaczony - gra zwyczajnie żeruje na naszej manii zbieractwa i kompletowaniu wszelakich kolekcji, miłości do zwierzątek i rywalizacji - bo nie czarujmy się, od złapania i wygłaskania słodkiego stworka lepsze jest tylko kazanie mu lać drugiego stworka po pysku. Na różne ciekawe sposoby.
Poza tym, jak prawie wszystkie japońskie RPG (bo Pokémony, mimo że na pierwszy rzut oka nie wyglądają, jak najbardziej należą do tego gatunku) gry zaskakują złożonością. Jasne, przejść główną fabułę nie jest bardzo trudno, ale opanować mechanikę, wątki poboczne, a już faktycznie złapać i perfekcyjnie wytrenować wszystkie stworki - to zadanie zdecydowanie wymagające cierpliwości i planowania. To właśnie sprawia, że mimo infantylnej oprawy wiek moich znajomych z gry oscyluje od 16 do 30 lat.

Ja uwielbiałam Pokémony za czasów pierwszych gier - kiedy pożyczałam od kolegów GameBoye i cichutko marzyłam o własnym. Potem, nawet kiedy już dostępne były emulatory a i własna konsola nie była tak niewykonalną rzeczą, moja miłość trochę ostygła, własnie za sprawą skomplikowania. Breedowanie, pieczołowite podbijanie statystyk przez karmienie specjalnymi ciastkami, polowanie na wersje shiny - nie bawiło mnie to i zostawiało w tyle. I dlatego własnie jestem pod ogromnym wrazeniem wersji X/Y. W którymś z wywiadów twórcy gry powiedzieli, że zdają sobie sprawę, że ludzie coraz mniej czasu poświęcają na faktyczne granie w gry które kupili - powświęcili więc dużo czasu, żeby odpowiednio zbalansować grę, by jak najwięcej graczy mogło czerpać z niej radość, a jednocześnie nie zabierać możliwości "wyżycia się" hard-gamerom. Moim zdaniem udało im się to świetnie.
Przede wszystkim - koniec z wielogodzinnym grindowaniem. Doświadczenie z walk rozdzielane jest między wszystkich członków drużyny, nawet jeśli nie brali w niej udziału. W ten sposób nawet gdy dołączymy do mistrzowskiego teamu stworka na pierwszym levelu, wystarczy godzinka by nie odstawał poziomem. O dziwo, nie było tez przydługich wstepów i "wbijania się" w fabułę - wszystko dzieje się szybko i od razu. Do tego nowe ewolucje, tzw. MegaEvolutions - moim zdaniem większy chwyt marketingowy niż rzeczywisty hit, bo nie są wcale tak trudne do osiągnięcia i inaczej niż normalne ewolucje, działają tylko na czas walki. Ale zawsze fajnie móc czynić naszego wypasionego Pokémona Jeszcze Bardziej Wypasionym.

Pokemon X&Y to tak naprawdę dwie wersje jednej gry, które różnią się szczegółami. Ale za to jakimi.

Dostaliśmy Pokémon-Amie, czyli, jak dowcipnie określił mój znajomy, Tamagotchi-mode - każdego poka można głaskać, bawić się i karmić (ale nie musimy juz specjalnie robić ciastek, dostajemy je w nagrodę za gry), a nawet umeblować mu pokój. I nie jest to tylko niepotrzebny zapychacz - więź z naszymi Pokémonami procentuje podczas walk. Jak już się nagłaszczemy, możemy zafundować członkom drużyny trening siłowy, podbijający konkretne statystyki. Trochę zręcznościowa a trochę strategiczna seria minigierek, na która też warto poświęcić trochę czasu, a nudna nie jest. A to i tak nie wszystkie nowe smaczki w rozgrywce.
Do tego wreszcie porządne opcje społecznościowe. Jest czat (głosowy, bardzo dobrze, nic lepszego niż darcie paszczy na kolegę którego Poki właśnie obijają mordki naszym), jest wymienianie się stworkami (i to aż w dwóch wersjach, nie tylko standardowej ale tez "ślepej" - wysyłasz w świat Pokémona, dostajesz takiego jaki się wylosuje), są walki między znajomymi, są indywidualne profile, wspomaganie innych bonusami - czego tylko geek może pragnąć. Planowany jest też podobno GameSync i profle internetowe. Doprawdy, brakuje chyba tylko wrzucania informacji na Facebooka i Twittera.
Hardkorowi gracze dostali swoje breedowanie, które w połączeniu z cechami IV i EV sprawia, że przy próbach uzyskania Pokémona idealnego nudzić się nie będą - ja słabo ogarniam hodowanie 30 stworków żeby uzyskać jedną pożądaną "naturę", ale co kogo bawi.
No i, last but not least - gra wygląda pięknie. No okej, może nie jest to "pięknie" na stardardy Unreal Engine III, ale biorąc pod uwagę że to pierwsze Pokemony zrobione w pełnym 3D, z dynamiczną kamerą podczas walk, możliwością customizowania postaci - jest na co popatrzeć. I te detale!
Jak kogoś znudzi gra, zawsze może posiedzieć i popatrzeć na wodę.
Podsumowując - po tygodniu grania stwierdzam, że Nintendo zrobiło świetną robotę starając się połączyć to, co w całej serii lubili dotychczasowi fani z potrzebami rosnącej grupy graczy casualowych, którzy nie lubią spędzac nocy na wbijaniu leveli, za to lubia wszelkie "poboczne" rozrywki i minigierki. Na pewno przejdę całą (a nie zdarza mi się to często) i będę czekać na następne edycje.

2 komentarze:

  1. A to, co przede wszystkim dla mnie przemawia za tym, że nowe Pokemony zdecydowanie wróciły do łask (i doskonale wykorzystały aktualny moment pędu Internetu) to community.
    Miałem ochotę ostatnio pograć w poki - odpaliłem starego dobrego Golda na GBA, cisnę w przerwach między pisaniem magisterki. Ale gra samemu bardzo szybko mi się znudziła, nie mam możliwości zdobycia wszystkich poków (nawet tych 'marnych' 251), nie ekscytuje mnie to wszystko tak bardzo. Wtem, wychodzi X i Y i TAK BARDZO zazdroszczę szczęśliwcom z 3DS-em. Grupy na facebooku, wymienianie się pokemonami praktycznie wszędzie, gdzie tylko jest Wi-Fi, rywalizacja z innymi graczami - czy to przypadkowymi czy znajomymi. Po raz pierwszy (na pewno nie ostatni) zazdroszczę dzieciakom tego, że urodzili się w czasach, kiedy to jest możliwe i do tego będą przyzwyczajane pewnie.
    Pozostało mi tylko tymczasowo podziwiać jako obserwator (i badacz, a jak) i niespiesznie gromadzić sobie fundusze, żeby kiedyś sobie na to pozwolić ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się akurat strasznie podoba że Pokemony od samego początku stawiały na "granie społecznościowe", już w pierwszych wersjach bez kabelka i kolegi z drugą wersją gry nie było szans na 100% sukces. Teraz więc w zasadzie tylko doszlifowali starą opcję do dzisiejszych wymagań. Nintendo mimo że marketingowo ma zupełnie inną strategię niż np. Sony czy Microsoft, kolejny raz pokazało że myśli mądrze i przyszłościowo.

      Usuń