21 paź 2013

Jeździec bez głowy, rąk i nóg, czyli czemu boję się o Sleepy Hollow

Seriali na rynku jest teraz od metra, niezależnie czy ktoś chce zacząć coś od początku, wejść w trwającą już serię czy obejrzeć zakończony już klasyk. Ale z ostatnich nowości, poza tymi ,których wyczekiwałam już od jakiegoś czasu, moja uwagę przyciągnął nowy serial wytwórni Fox - Sleepy Hollow.

Przyznam z niejakim wstydem że historię Jeźdźca Bez Głowy znam bardzo pobieżnie - filmu nie widziałam, opowiadanie gdzieś przemknęło mi w tle. Ale historia o żołnierzu który po 250 latach od śmierci wyłazi z grobu w małym amerykańskim miasteczku i musi zmierzyć się nie tylko z wyżej wymienionym Jeźdźcem, ale też z cudami i ograniczeniami XXI wieku oraz dwoma walczącymi sabatami lokalnych wiedźm - lubię to! Spodobał mi się nadprzyrodzony motyw w fabule oraz kostiumowe wtręty z wczesnych lat istnienia Stanów Zjednoczonych. Równolegle zaczęła się emisja nowego sezonu American Horror Story o podtytule Coven (któremu należy się oddzielna notka), który również podejmuje temat amerykańskich wiedźm i sabatów, więc czemu by nie spróbować i tego. 
Od razu powiem - nie spodziewajcie się cudów jako i ja się nie spodziewałam. Tropienie wiedźm i demonów w XXI wieku mocno pachniało mi Supernaturalem, więc automatycznie nastawiłam się na podobny poziom. Trochę się rozczarowałam, a trochę nie, o czym krótko niżej:
Pierwszy plus należy dobrze unaocznić. 
Zacznę od plusów. Plusem głównym, najważniejszym i tym, co prawdopodobnie utrzyma mnie przy serialu do samego końca - jakikolwiek by on nie był - jest Ichabod Crane, grany przez Toma Misona. Kolejny raz sprawdza się zasada, że należy wyszarpać z teatru przystojnego brytyjczyka, rozczochrać go i kazać mówić z akcentem i tłum fanek zagwarantowany. To jak jego postać mówi, porusza się, zachowuje i jak kompletnie nie przystaje do tła współczesnej Ameryki jest cudowne same w sobie. I o mój borze, jaki on jest piękny.
Drugi plus - potwory i klimat. Coś, za co kochałam pierwszy sezon Supernatural, tu także dobrze się sprawdza. Bezgłowy Jeżdziec na bladym rumaku, dzierżący w dłoni... no, co tam akurat dzierżyć mu wypadnie, wredne wiedźmy czy przepięknie zaprojektowany i poruszający się Sandman (aż sprawdziłam czy nie grał go ten sam człowiek, co 3/4 potworów u del Toro). Mam nadzieję, że będą dalej iść w tym kierunku.
Plus trzeci - reprezentacja mniejszości. Z postaci pojawiających się regularnie tylko dwójka jest biała, w dodatku oboje są z przeszłości. Poza tym mamy troje czarnych, azjatę i południowca (Meksyk? Brazylia? nie mam pojęcia). Co więcej, główna postać żeńska jest silna, niezależna, czarnoskóra i przy całym byciu "twardą policjantką" również bardzo kobieca. Brawa dla scenarzystów.

Potwory jako mniejszość są za to w serialu bardzo źle traktowane. Dlatego Sandman płacze.
To teraz będą minusy. Największy - bardzo czuć, że ktoś ewidentnie miał pomysł i ten pomysł był dobry, ale nie do końca wiedział, jak się za niego zabrać i fabuła trochę rozłazi się w szwach. Zwłaszcza widać to w ostatnim odcinku ("John Doe") - jakiś chłopiec się pojawia, przywabiony przez jakąś dziewczynkę, robi się dramatycznie, potem jeszcze bardziej dramatycznie, tajemnicza osada, upiorny jeździec.. i nagle wszystkie wątki rozwiązują się w sposób, który zostawia nas z poważnym "WTF". Jaki to ma związek z całą historią? O co chodzi? Co z dziewczynką? Cliffhangery są fajne jeśli zostawiają poczucie, że ktoś jeszcze kiedyś odpowie na nasze pytania, a tutaj wcale tego nie wiadomo. O ile pierwsze dwa epizody dawały pewną nadzieję, tak im dalej w las, tym większe dziury. Straszną historię - bo mam wrażenie że "Sleepy Hollow" aspiruje do bycia przede wszystkim serią o zjawiskach nadprzyrodzonych - nie wystarczy tylko opowiedzieć, trzeba ją jeszcze umieć sprzedać. Boję się, że scenarzyści tego nie potrafią, a jechanie przez dwie serie (tyle na razie zapowiedziano) na błyskotliwych dialogach między bohaterami oraz humorze sytuacyjnym z cyklu "Ichabod Crane vs XXI century" może nie być dobrym rozwiązaniem.
Inny minus zauważyła słusznie znajoma - żeby oglądać tę serię trzeba mieć nieziemskie suspension of disbelief. No dobrze, przełknęliśmy, że Ichabod wstał z grobu i że nadchodzą Jeźdźcy Apokalipsy, ale to że jakiemuś wariatowi z Oxfordu pozwalają się pałętać po miejscach zbrodni, macać trupy i prowadzić negocjacje to jest lekkie przegięcie. Nie wspominając już o tym, że od 5 odcinków najwyraźniej chodzi w jednych i tych samych ciuchach. Jak nauczył nas choćby Terminator, ludzi nie z tej epoki plotących o zagładzie owija się w kaftan i umieszcza w pokojach bez klamek.
Ichabod being adorable. Źródło: http://madness-and-method.tumblr.com/post/62671169338

Jak na razie więcej rzeczy przemawia na niekorzyść Sleepy Hollow, zwłaszcza fabularnie - póki co obejrzę pierwszą serię dla samej przyjemności patrzenia na Toma Misona i jego postać, trzymając jednocześnie kciuki, żeby scenarzyści jakoś się wyrobili. A potem albo się zobaczy, albo zamkną serial w cholerę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz