24 paź 2013

Non omnis moriar czyli yay! nowy Wiedźmin!

Przerywamy regularną audycję, aby nadać wiadomość ze wszech miar niespodziewaną. Znienacka bowiem gruchnęło na Facebooku, że oto Andrzej Sapkowski, najbardziej bodaj znany polski fantasta napisał nową książkę. I to - uwaga - w uniwersum Wiedźmina.
Pierwszą reakcją był chór głosów niedowierzania, całkiem zresztą zrozumiały - nie siedzę w fantastyce, a zwłaszcza polskiej, już od dość dawna, ale doskonale pamiętam etap kiedy Sapkowski na propozycje i zapytania o dopisania czegoś do wiedźmińskiego uniwersum reagował, cóż, różnie. Reakcje wahały się od szyderczego śmiechu do wyrzucenia pytającego delikwenta za drzwi. Ale kiedy wydawnictwo SuperNowa oficjalnie potwierdziło informację i podało datę wydania (6 listopada), komentarze zaczęły z kolei brzmieć powątpiewająco.
Są miecze, magiczne pioruny i błyszczący tyłek. Okładka fantasy jak się patrzy.

Żeby była jasność - uwielbiam całą sagę o Wiedźminie. Miłością wielką i nieracjonalną. Odkąd przeczytałam ją pierwszy raz jeszcze w szkole - do spółki z ojcem, na wyścigi, wyrywając sobie książki i posuwając się przy tym do podstępów i rękoczynów - i z każdym kolejnym przeczytaniem coraz bardziej, do stopnia kiedy cytaty potrafiłam podpisać rozdziałami i stronami. I myślę, że chyba wszyscy fani pomyśleli sobie to samo co ja - no superfajnie, ale... czemu?
"Po Wiedźminie" Sapkowski napisał trylogię husycką (doskonałą, ale w zupełnie innej kategorii) i "Żmiję" (nie czytałam, nie trawię wojennego settingu, ale opinie wśród znajomych zebrała mocno takie sobie), potem, o ile mi wiadomo, już nic. Powrót do świata który zamknął i odstawił na półkę z górką trzynaście (???!?!?!) lat temu to ryzyko. Pisarz się zmienił, zmienił mu się warsztat (nie mówię, że przyrdzewiał, ale kto wie..), natomiast wymagania czytelników wciąż takie same, jeśli nie większe. I nie mówimy tu tylko o racjonalnej chęci dostania do ręki dobrej książki, z krwistymi bohaterami i wartką akcją - ale też o cichym marzeniu wszystkich którzy tyle czasu spędzili w wiedźmińskim świecie, że będzie tak samo fajnie i klimatycznie jak kiedyś. Oczekiwania olbrzymie - ryzyko zawodu jeszcze większe. 

Autor - głosem wydawnictwa - deklaruje, że powieść nie będzie opowiadać historii głównych bohaterów sagi, lecz podejmie wątki poboczne, z gościnnymi występami kilku znajomych postaci. Komentujący - trochę się cieszą, a trochę z przekąsem mówią o skoku na kasę. Pecunia - wciąż non olet. Przekonamy się jak zwykle podczas lektury, a tymczasem można sobie pobrać darmowy fragmencik powieści. Bo i czemu by nie.

(on the side note: pokazano dziś pierwszy zwiastun "Captain America: Winter Soldier" i nie mogę się zdecydować, czy bardziej jara mnie Black Widow czy Bucky Barnes <3 Do obejrzenia tu )

2 komentarze:

  1. Czytałam - przywilej dtp - mnie się podoba. Po "Żmii" nie oczekiwałam, że będzie skrzyło i błyszczało, ale czyta się jak starego, dobrego Wiedźmina - są cycki, jest machanie mieczem, są potwory, są zgrabne dialogi. Pożarłam szybko i zostawiło mnie z "chcę jeszcze". Ale ja nie wymagam od Wiedźmina, żeby był "Wojną i pokojem"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz z pierwszej ręki który daje nadzieję - lubię to ;D

      Usuń