Przerywamy regularną audycję, aby nadać wiadomość ze wszech miar niespodziewaną. Znienacka bowiem gruchnęło na Facebooku, że oto Andrzej Sapkowski, najbardziej bodaj znany polski fantasta napisał nową książkę. I to - uwaga - w uniwersum Wiedźmina.
Pierwszą reakcją był chór głosów niedowierzania, całkiem zresztą zrozumiały - nie siedzę w fantastyce, a zwłaszcza polskiej, już od dość dawna, ale doskonale pamiętam etap kiedy Sapkowski na propozycje i zapytania o dopisania czegoś do wiedźmińskiego uniwersum reagował, cóż, różnie. Reakcje wahały się od szyderczego śmiechu do wyrzucenia pytającego delikwenta za drzwi. Ale kiedy wydawnictwo SuperNowa oficjalnie potwierdziło informację i podało datę wydania (6 listopada), komentarze zaczęły z kolei brzmieć powątpiewająco.
Są miecze, magiczne pioruny i błyszczący tyłek. Okładka fantasy jak się patrzy. |
Żeby była jasność - uwielbiam całą sagę o Wiedźminie. Miłością wielką i nieracjonalną. Odkąd przeczytałam ją pierwszy raz jeszcze w szkole - do spółki z ojcem, na wyścigi, wyrywając sobie książki i posuwając się przy tym do podstępów i rękoczynów - i z każdym kolejnym przeczytaniem coraz bardziej, do stopnia kiedy cytaty potrafiłam podpisać rozdziałami i stronami. I myślę, że chyba wszyscy fani pomyśleli sobie to samo co ja - no superfajnie, ale... czemu?
"Po Wiedźminie" Sapkowski napisał trylogię husycką (doskonałą, ale w zupełnie innej kategorii) i "Żmiję" (nie czytałam, nie trawię wojennego settingu, ale opinie wśród znajomych zebrała mocno takie sobie), potem, o ile mi wiadomo, już nic. Powrót do świata który zamknął i odstawił na półkę z górką trzynaście (???!?!?!) lat temu to ryzyko. Pisarz się zmienił, zmienił mu się warsztat (nie mówię, że przyrdzewiał, ale kto wie..), natomiast wymagania czytelników wciąż takie same, jeśli nie większe. I nie mówimy tu tylko o racjonalnej chęci dostania do ręki dobrej książki, z krwistymi bohaterami i wartką akcją - ale też o cichym marzeniu wszystkich którzy tyle czasu spędzili w wiedźmińskim świecie, że będzie tak samo fajnie i klimatycznie jak kiedyś. Oczekiwania olbrzymie - ryzyko zawodu jeszcze większe.
Autor - głosem wydawnictwa - deklaruje, że powieść nie będzie opowiadać historii głównych bohaterów sagi, lecz podejmie wątki poboczne, z gościnnymi występami kilku znajomych postaci. Komentujący - trochę się cieszą, a trochę z przekąsem mówią o skoku na kasę. Pecunia - wciąż non olet. Przekonamy się jak zwykle podczas lektury, a tymczasem można sobie pobrać darmowy fragmencik powieści. Bo i czemu by nie.
(on the side note: pokazano dziś pierwszy zwiastun "Captain America: Winter Soldier" i nie mogę się zdecydować, czy bardziej jara mnie Black Widow czy Bucky Barnes <3 Do obejrzenia tu )
Czytałam - przywilej dtp - mnie się podoba. Po "Żmii" nie oczekiwałam, że będzie skrzyło i błyszczało, ale czyta się jak starego, dobrego Wiedźmina - są cycki, jest machanie mieczem, są potwory, są zgrabne dialogi. Pożarłam szybko i zostawiło mnie z "chcę jeszcze". Ale ja nie wymagam od Wiedźmina, żeby był "Wojną i pokojem"...
OdpowiedzUsuńKomentarz z pierwszej ręki który daje nadzieję - lubię to ;D
Usuń