10 gru 2013

Trust my rage, czyli wrażenia z nowego Thora.

Nie piszę recenzji. Nie umiem pisać recenzji. Jedyny moment kiedy pisałam recenzje był w szkole, robiłam to według podręcznika i było okropne. Zatem od tej pory cokolwiek co będzie tylko nosiło znamiona recenzji potraktujcie po prostu jako spis wrażeń z oglądania/czytania/grania. Czy cokolwiek.

Obligatoryjny gif jest obligatoryjny.
A zatem. Idąc do kina na "Thor: The Dark World" spodziewałam się.. mniej więcej niczego się nie spodziewałam - miał być Loki, dobra zabawa, dynamiczna akcja, Loki i ładne widoczki. Gdyż umowmy się - jeśli ktoś idzie na film o superbohaterach oczakując ambitnej uczty dla intelektu, to sam jest sobie winiem ;] Dość powiedzieć, że się nie zawiodłam. Nie obiecuję kompletnego braku spoilerów, ale nie będę wredna i największego plot twista nie zdradzę - w końcu A NUŻ jest tu jeszcze ktoś kto nie miał szczęścia oglądać.

Co było fajne? Po pierwsze - Asgard. Dużo Asgardu. Dużo więcej Asgardu - oraz całego przekroju innych uniwersów prosto z gałęzi Yggdrasila, niektóre zaledwie w formie ponurego kawałka ziemi, ale zawsze to coś. Podobało mi się rozwiązanie z umiejscowieniem światów jako "przenikających się" - klasyczne nordyckie wyobrażenie zawieszenia wszystkiego na gałęziach mitycznego drzewa było dość mętne i bardzo mnie ciekawiło jak sobie z tym filmowcy poradzą.
Ale Asgard! Bardzo piękny, bardzo złoty, nastrojowy, epicki. Tym razem było go zdecydowanie więcej i panom/paniom od scenografii i efektów udało się stworzyć coś co sobie roboczo nazywam "efektem Avatara" - głębokie uczucie żalu, że to wszystko tak naprawdę nie istnieje i w ogóle chcę tam wracać natychmiast (przy okazji - czy ktoś jeszcze zauważył zjawisko Śniegu Padającego Od Czapy, żeby w odpowiednich momentach robić bardziej nastrojowo, mimo braku jakichkolwiek innych oznak zimy?)
Bardzo podobało mi się rozbudowanie postaci drugoplanowych, zwłaszcza Heimdalla (jestem chyba jedyną lamą na tym padole której kompletnie nie rusza Idris Elba, co nie przeszkadza mi uważać doboru aktora do postaci za cudowny, zwłaszcza że podług nordyckiej mitologii Heimdall jest, hehe, najjaśniejszym z bogów), który nie dość że zdejmuje hełm to jeszcze pokazuje, excuse le mot, jaja, oraz Mamy Friggi, która jest największą badass motherfucker tego filmu i cała armia Mrocznych Elfów może jej czyścić napierśnik. Dostaliśmy kilka przeuroczych hintów na temat Wojowniczej Trójki (banda dzieciaków Volstagga, awww) i tylko Lady Sif było mi jak zawsze za mało. Swoją drogą jestem trochę obrażona a trochę ciekawa co scenarzyści zrobią w końcu z tą postacią - w uniwersum mitologicznym i komiksowym Lady Sif jest w końcu pełnoprawną partnerką Thora, a Jane Foster to, hem, coś w rodzaju alternatywnego skoku w bok. Tymczasem w filmie Sif głównie spogląda na Jane z ukosa i niewiele mówi, więc może coś się jeszcze w tej kwestii podzieje. Ale to dygresja.
Jak dla mnie wybór jest dość prosty, poproszę tę panią co umie się sama obronić.
Głębiej zostały też zarysowane relacje całego czworokąta Odyn-Frigga-Thor-Loki, więc nie tylko Asgard Bros Reunited, ale też Odyn po raz kolejny pokazujący, że jest chu.. kiepskim ojcem również dla swego rodzonego syna, oraz związek Lokiego z przybrana matką (co bardziej uważni zauważą nawet ich podobny styl walki, złamało mi to serce po raz kolejny). No i Loki we wszystkich stanach skupienia, od mrocznej wściekłości do maniakalnego śmiechu, jak zawsze emocjonalnie popaprany, po raz kolejny pokazujący, że czegokolwiek się po nim spodziewać, to i tak będzie się w błędzie. A co do Głównego Plot Twista - czy naprawdę ktokolwiek był zaskoczony? Jak dla mnie taki obrót spraw był dość oczywisty, acz niekoniecznie własnie tu i teraz. Ale o tym sza. Hiddleston swoją postacią kradnie każdą scenę w której się znajdzie i już od dwóch lat z hakiem nie mogę wyjść z podziwu jak ten uroczy, uśmiechnięty Brytyjczyk cudownie zagrał takiego egoistycznego psychopatę jak Loki. 
Pogłoski jakoby cały ten wpis był wyłącznie pretekstem do załączenia powyższego gifa są zdecydowanie przesadzone.
Cały case Mrocznych Elfów również był bardzo ciekawie skonstruowany - oto główny zły nie tylko nie chce przejąć władzy nad światem, w zasadzie nie chce go nawet z hukiem unicestwić, a potem stanąć na gruzach zanosząc się złowieszczym śmiechem - Malekith to taki typowy socjopata, który żył sobie razem ze swoją armią spokojnie w ciemności i ciszy, gdy WTEM wpadła banda hołoty z mieczami i od iluś-set lat robi mu imprezkę, a on tylko chce, żeby sobie wszyscy wreszcie poszli precz i zgasili światło (tak w skrócie). W sumie to go nawet rozumiem. Plus ogromnie podobali mi się wizualnie, od samego Malekitha (szkoda w sumie że grającego go Christophera Ecclestona było tak krótko i mało widać pod całą charakteryzacją, on umie być przerażający sam z siebie), przez bezosobowych, zamaskowanych szeregowców i efekciarski Ether aż po futurystyczne pojazdy - chociaż tu designerzy trochę pojechali po bandzie, chwilami miałam wrażenie, że oglądam Gwiezdne Wojny.
Mmmmalekith. Kolejna postać której filmowy wizerunek wypada dużo lepiej niż komiksowy.\
Finalna scena walki i manipulowania.. grawitacją? materią? nogawkami czasu? kogoś znającego się bardziej na fizyce prawdopodobnie mogłaby przyprawić o histerię i spazmy, ale jak dla mnie była przyjemnie dynamiczna, epicka i trzymająca w napięciu i nawet nie zaalarmował mnie zbytnio fakt, że nie ma szans, żeby z Charing Cross do Greenwich były tyko trzy stacje metra ;] Oraz w ogóle miło, że wreszcie rzecz nie dzieje się w jakimś Nowym Jorku czy innym Los Angeles, tylko w starym dobrym Londynie. Oraz sensownie zredukowano liczbę ofiar i zniszczeń.

Nie byłabym sobą gdybym na coś nie pomarudziła, ale. Niemal wszyscy z którymi rozmawiałam na temat "Thora" zachwycali się tym, jaki epicki film o legendarnych herosach potrafi być zabawny, jak fajnie momentami było do śmiechu i w ogóle. Tymczasem akurat według mnie komediowe momenty w "The Dark World" miały wyjątkowo mało sensu i finezji - i nie mówię tu tylko o tych z udziałem Jane Foster et consortes, bo bycie żenującą z wdziękiem udaje się tylko Kat Dennings - ale przede wszystkim tych w Asgardzie. Patrząc wstecz na modelowy przykład zgrabnego humoru, czyli "Avengersów", mona zauważyć jedną rzecz - wszystkie komediowe wstawki były typowo sytuacyjne, wplecione w akcję i pozostające jej integralną częścią. Sarkastyczne komentarze Starka, Steve Rogers będący zawsze trochę nie na miejscu, Hulk jako maskotka czy słynne już "knocking norse people out of the frame" - drobne rzeczy które nadawały całemu filmowi lekkości. Tymczasem w "The Dark World" dostaliśmy rząd scen wsadzonych do filmu ewidentnie wyłącznie po to, żeby było śmiesznie. W końcu cała rozmowa po wyjściu z celi, scena ucieczki z Asgardu czy początkowa bitwa z olbrzymami wnosiły do fabuły dokładnie nic i istniały tylko po to, by bohaterowie mogli poprzerzucać się zabawnymi tekstami. Mimo to nie uważam, że drugi Thor był nieśmieszny, albo że humor był kiepski - po prostu nie każdy może być Jossem Whedonem.
Żarty żartami, ale spory kawał filmu było tak.
Czy mi się podobało? Może nie w stu procentach, ale na pewno bardzo. Było ładnie, były emocje, była akcja, był Loki (czy jestem już nudna?). Fajnie, że twórcy mają wygodną świadomość tego, że siedzą tak naprawdę w środku uniwersum, którego historia już się dzieje, więc nie muszą robić długich wprowadzeń ani nudnych zakończeń, bo najczęściej mają do czynienia z nieco już obeznanym widzem - mogą się więc skupić na akcji i wiarygodnych bohaterach, co udało się świetnie. Z niecierpliwością czekam - i na następny film w serii (o ile dobrze pamiętam, teraz pora na "The Winter Soldier") i na kolejny dziejący się w Asgardzie (bo nordyccy superbohaterowie to w końcu moi ulubieńcy). Bowiem jak wszyscy pamiętamy Hiddleston ma podpisany z Marvelem kontrakt na sześć filmów, a mieliśmy dopiero trzy!

4 komentarze:

  1. NA SZEŚĆ FILMÓW?! OMG jak mi mogła ta informacja umknąć?! A odczułam tak wielki smutek, ze och jejku Lokiego już nie będzie i co z moim życiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przewijało się swego czasu na Tumblrze, poza tym helou, Marvel miałby tak po prostu zrezygnować z kury znoszącej złote jaja? ;)

      Usuń
  2. Polemizowałabym odnośnie śmieszności - kicający spokojnie na zakończenie jaszczurek i wcześniej młot Thora powieszony w przedpokoju - mnie rozśmieszyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten młot w przedpokoju właśnie był taką uroczą, niewymuszoną wstawką. (a kotojaszczur był awww ;) ale to już jakby nie w ramach filmu.)
      Poza tym jak już pisałam - nie był nieśmieszny, wszystkie teksty i gagi mnie też bawiły, tylko miało się cały czas wrażenie, że wepchnięto je tam troszkę na siłę.

      Usuń